poniedziałek, 27 października 2008

Capoeira

26.09.2008

Wybraliśmy się na Praia da Ponta Negra, 9 km na południe od naszego hotelu. Z przystanku zabrał nas kierowca małego busa, najwyraźniej w specyfikacji WRC, który w szalonym tempie dowiózł nas na miejsce. Wyprzedzał wszystkich, hamował w ostatniej chwili, w dodatku wciąz patrzył w bok poniewaz prowadził ozywioną dyskusję ze znajomym. Nie załapaliśmy sie na miejsca siedzące, więc wyobraźnia nieustannie podpowiadała mi, co się z nami stanie, gdy podczas kolejnego, tym razem nieudanego manewru prawa fizyki wyrzucą nas z autobusu. Jednak udało się przeżyć.

Dojechaliśmy na miejsce, pospacerowaliśmy chwilę po plaży mijając sprzedawców kokosów, koralików, naleśników, rozmaitych przekąsek, piwa, caipirinhy, coli lajczi, którzy głośnym krzykiem reklamowali swoje usługi. Zatrzymaliśmy sie w końcu w prowizorycznym barze na plaży, ze stolikami i krzesłami zatkniętymi w piasku. Po chwili otrzymaliśmy dwie caipirinie i talerz świeżych krewetek pływających w czerwonej oliwie. Mocno wiało, część naszego dania zwiewało z talerza na wszystkie strony świata. Pysznie i pięknie.



Po krewetkach poszliśmy na kolejny spacer. Zatrzymaliśmy się na chwilę, po czym podszedł do nas chłopak i gestykulując zaprosił nas, abyśmy podeszli do jego znajomych. Przedstawił ich i padło hasło "capoeira". Potem zaczęli piętnastominutowy pokaz, który mnie oczarował.


Trzech piętnastolatków bawiło się tańcem, walką, przeróznymi figurami. Widowisko było fascynujące, robiłem zdjęcie za zdjęciem, wychodziły surrealistyczne - dziesiątki nienaturalnych, pozornie niemożliwych do wykonania akrobacji. Miękkość, płynność figur i radość wymalowana na ich twarzach robiły niesamowite wrazenie. Po pokazie spytałem jednego z nich, jak długo ćwiczy; najpierw z powazną miną uderzył się w serce wskazując, skąd bierze energię, potem zapewnił nas, ze capoeira to dla niego powazna sprawa i poświęcił jej juz 8 lat.




W ich podejściu do capoeiry było coś z religii. Być moze wynika to z jej historii, związanej z oporem niewolników. Zdając sobie sprawę z ciągłego zagrożenia płynącego ze strony kolonizatorów stworzyli sztukę walki, która czerpała z afrykańskich obrzędów. Ćwiczyli w lasach, w ukryciu. Z czasem capoeira przekształciła się w taniec, aby ławiej było ja praktykować. Co ciekawe, np. w Salvadorze była zakazana az do lat 20. XX wieku.

Wrażenie było kolosalne. Jeden z chłopaków, zegnając się, podszedł do mnie mówiąc: "You promise, these photos internet polaco". Realizuję obietnicę.

Brak komentarzy: